Kocham Cię jak zapiekankę
artykuł przeglądano: 1 987 razyJest 1 września 2012. Popołudnie, raczej pochmurne. Ale tak już może być, bo mamy za sobą udany wyjazd do małego zoo w Turce.
A było świetnie. Obejrzeliśmy zwierzaki w zoo, dzieciaki mogły skorzystać z parku linowego, pojeździć na gokartach, rowerach wszelkiej maści, wyskakać się do woli na trampolinie, pojeździć na kucykach. Nie było czasu na nudę, tym bardziej, że nasi podopieczni są niezmordowani… rodzice z trudem nadążali za niektórymi pociechami, co w końcu nie jest dziwne. To przecież młodzi odkrywcy ciekawi świata. Dopisało nam dziś wszystko: pogoda, bo ciepło a nie gorąco lub deszczowo, miejsce, bo przestrzeń świetnie pomyślana na potrzeby dzieci, ilość uczestników (niektórzy stawili się nawet z rodzeństwem), apetyty, bo jedzonko z grilla znikało w przepastnych brzuszkach szybko i z dokładkami (no dobra, z tym jedzeniem to może lekka przesada, i tak nie poradzili sobie ze zniszczeniem całości zapasów). Był czas na to, by porozmawiać z rodzicami o tym, co trudne, czasem pośmiać się lub podzielić jakimiś wiadomościami.
Poza liczną (a nawet bardzo liczną) grupą naszych podopiecznych, w wyjeździe wzięli udział członkowie stowarzyszenia. W tym miejscu należą im się szczególne podziękowania: Danusi Dereckiej, Grażynce Stawskiej, Bożence Stępień, Wiesi Szczygieł, Sławkowi Nowakowskiemu. Służyli pomocą rodzicom, bawili się z dziećmi, obsługiwali „pion kuchenny”. Podziękowania kierujemy także do naszych dzielnych kierowców: Czarka Nowakowskiego i Emila Malesy. Panowie opanowali do perfekcji nie tylko jazdę ale i grillowanie. Wszystko wyszło pyszne, a na koniec każdy dzieciaczek dostał słodką paczkę.
Jak bawili się nasi podopieczni? Mamy nadzieję, że dobrze. Dzieci są szczere. Szybko wyczuwają w kimś prawdę lub fałsz. Jeden z naszych podopiecznych, Arek, w czasie rozmowy rzucił na kolana naszą Grażynkę tekstem: „Kocham cię tak bardzo, jak zapiekankę mojej mamy”. Co prawda nie wiemy, jak poczuła się w tym momencie mama (ani tym bardziej – jak poczuła się zapiekanka), ale wiemy, jak poczuła się Grażynka. Dla takich chwil warto żyć