Kuba

tę stronę przeglądano: 1 135 razy

Historia Jakuba jest przedziwna. Kiedy mama o nim opowiada, wygląda tak, jakby chowała się w przeszłość, która wciąż jeszcze dotyka ją bólem.

Co zapamiętała pani najbardziej?

To jest nie do uwierzenia: moje dziecko nie spało do czwartego roku życia. To brzmi trochę jak horror, ale tak właśnie było. Kładłam go spać, a on budził się z krzykiem, jakby śnił mu się wciąż jakiś koszmar. Nie byłam w stanie go uspokoić, nie dał się przytulić, ukołysać. Tylko strasznie płakał.

Dzieci tak czasem mają…

Czasem – tak. Ale nie tyle czasu. Chodziłam do lekarzy pytałam, szukałam rozwiązania. Wszyscy mówili, że … no właśnie, że dzieci czasem tak mają i że z tego wyrośnie. Przerobiłam wszystkie możliwe opcje, od kolek, zębów i bólu brzuszka po zabiegi z zakresu… medycyny ludowej, że tak powiem. Ale czas mijał, a ja popadałam w coraz większą frustrację. Skoro on nie spał, to ja też. To było coś w rodzaju czuwania.

Da się tak żyć?

Dziś, kiedy o tym myślę, to sama się dziwię, że to wszystko wytrzymałam. W nocy czuwanie, a w dzień padałam na twarz. Kiedy skończył cztery lata, nagle wszystko się zmieniło. I to dosłownie nagle. Mój syn zaczął przesypiać całe noce. Ale wie pani, jak to jest: człowiek przyzwyczajony do życia na czuwaniu, nie jest w stanie wyobrazić sobie takiej zmiany. To był zupełny szok. Oczywiście bardzo się cieszyłam, ale niepokoiło mnie jego zachowanie.

To znaczy?

Było w nim coś nielogicznego. Z jednej strony już w wieku 3 lat znał na pamięć cały alfabet po angielsku, z drugiej na niczym nie potrafił skupić uwagi na dłużej. Moje obserwacje potwierdziły się, gdy Kuba poszedł do zerówki. Pani zaczęła mu się bacznie przyglądać. Stwierdziła, że moje dziecko rozwija się nieharmonijnie i skierowała je na badania.

I co wyszło?

Opóźniony rozwój psychoruchowy, ADHD, upośledzenie w stopniu lekkim.

Sporo tego…

Sporo. Ale przynajmniej wiedziałam, że potrzebuje specjalistycznej pomocy. Niestety, w szkole podstawowej mieliśmy z tym spory problem. Ta szkoła nie miała klas integracyjnych, mój syn trafił do zwykłej klasy i dostał asystenta. Pani, która pełniła tę rolę, była świetna, natomiast wychowawczyni kompletnie nie sprostała zadaniu. Rozmowa z nią była jak odbijanie się od ściany. Na szczęście w tej szkole byli też inni ludzie, pedagog… i to oni zasugerowali mi, że powinnam poszukać dla Kuby takiej placówki, w której moje dziecko się odnajdzie.

I znalazła pani takie miejsce?

Tak. To szkoła specjalna w Lublinie. Klasy są znacznie mniejsze, Kuba zaczął robić postępy. Widzę, jak bardzo się rozwija.

Jak widzi pani jego przyszłość?

Nie wiem. Nie wybiegam tak daleko. Na dziś cieszę się, że mój syn ma swoje dobre miejsce. Jest w nim akceptowany i rozumiany, nawet jeśli on sam nie do końca rozumie siebie. Straciliśmy sporo czasu na szukanie, ale było warto.

Czasem jest tak, że świat pokazuje nam kolce. Czasem jest tak, że my sami potrafimy być kolcami dla innych. Na szczęście w tym wypadku znaleźli się także ludzie, którzy spoza tych kolców potrafili wyciągnąć dłoń do dziecka w potrzebie.

 

Justyna Wereszczyńska
Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom „Niech się serce obudzi” Jana Pawła II

możesz nas wesprzeć swoim 1% KRS 0000235289