Kozłówka 2009

artykuł przeglądano: 2 181 razy

Muzeum i park w Kozłówce
Coraz cieplej…no a przynajmniej tak powinno być patrząc na kalendarz. Naiwnie wierząc, że pogoda ma coś wspólnego z kalendarzem, 29 maja wybraliśmy się z naszymi podopiecznymi do Kozłówki. Zwiedzaliśmy przepiękne wnętrza pałacu, podziwialiśmy kaplicę i zespół parkowo – pałacowy. Chyba wszyscy jakoś mieliśmy świadomość, że „nasze” dzieciaki nie mają okazji, by zwiedzać muzea. Bo to za trudne, bo przerasta możliwości dotyczące szkolnych wycieczek i wreszcie – wymaga ogromnej elastyczności od przewodników. Ale się udało. Dzieciaki obejrzały coś pięknego, a potem była strawa dla ciała, czyli wielki grill. Postarała się o to gorliwie pani Olga Kornacka i zapewniamy, że nie byliśmy w stanie zjeść wszystkiego, co zostało przygotowane na naszą wizytę, a było nas sporo. Eskapada udała się świetnie…prawie świetnie. Prawie, bo chyba miejscowy szaman pokpił sprawę i cały czas padał deszcz. Na szczęście ekipa organizująca grilla okazała się doskonale przygotowana na każdą okazję i deszcz nie okazał się przeszkodą w konsumpcji. Szczere wyrazy uznania.I jeszcze jedno „prawie”. Kiedy stałyśmy z koleżanką przed okienkiem po odbiór biletów, jakaś pani z kolejki głośno wyraziła swoje zdanie: „A na co to z dziećmi niepełnosprawnymi do muzeum”. Coś tak dziwnie zakłuło, bo co można powiedzieć w takim momencie? Chyba tylko: „A na to, proszę pani, żeby te dzieci zobaczyły coś poza światem czterech ścian własnego mieszkania czy własnym podwórkiem, bo tak się składa, że potrafią odbierać świat wszystkimi zmysłami znacznie lepiej niż my, nawet jeśli robią to inaczej. Przecież inny nie znaczy gorszy”.
Nie powiedziałyśmy tego, nie było takiej potrzeby. Jednak optymistyczne jest to że reszta kolejki zgromiła panią, wyrażając swoje oburzenie jej postawą.
A nam pozostaje tylko życzyć tej pani…dużo zdrowia.